
By z uśmiechem przez życie iść…
Szczoteczka Philips Sonicare DiamondClean - sprzęt, który pokochasz od pierwszego użycia.
Nowe technologie towarzyszą nam każdego dnia. Z urządzeń codziennego użytku czynią zazwyczaj super wypasione sprzęty. Zdarzają się jednak ładnie opakowane, drogie i… mocno przereklamowane gadżety. Z tym większą ciekawością podeszłam do testu szczoteczki Philips Sonicare DiamondClean. Wszak co nowego można wymyślić na okoliczność tak elementarnej czynności higienicznej? Sprawdziłam to i odkryłam całkiem nowy wymiar mycia zębów.
W skład zestawu wchodzą:
- szczoteczka,
- dwie wymienne głowice,
- szklana ładowarka z kablem sieciowym,
- etui z wbudowaną ładowarką podróżną USB z kablem,
- dwie nasadki ochronne na końcówki
Philips Sonicare DiamondClean występuje w 4 wariantach kolorystycznych: czarnym, fioletowym, różowym oraz białym. Każdy może więc wybrać wersję dla siebie. Szczoteczka ma bardzo ładny design, a dzięki satynowemu wykończeniu powierzchni nie wyślizguje się z dłoni w trakcie użytkowania. Wyjątkowo trafionym pomysłem jest ładowarka w formie prostej szklaneczki, która na łazienkowej półce prezentuje się niezwykle elegancko. Dzięki temu znajduje się zawsze na wyciągnięcie ręki, a nie na dnie szuflady czy też szafki.
To nie koniec „bajerów”. W skład zestawu wchodzi bowiem poręczne etui z wbudowaną ładowarką USB. Jest to świetne rozwiązanie w podróży. Muszę jednak podkreślić, że po pełnym naładowaniu szczoteczka pracuje około 2 tygodnie – przy codziennym kilkukrotnym użytkowaniu. Producent wskazuje 3-tygodniowy czas pracy, co być może jest możliwe przy mniej intensywnej eksploatacji.
Innowacją produktu Philipsa jest wykorzystanie technologii sonicznej, czyli fal dźwiękowych. Dzięki nim chmura aktywnych bąbelków, powstała z pasty i wody, usuwa osady nie tylko z powierzchni zębów, ale także z przestrzeni międzyzębowych i wzdłuż linii dziąseł. Brzmi to dość „kosmicznie”. W praktyce oznacza jedno – wyjątkowe poczucie czystości. Po kilkukrotnym użyciu Philips Sonicare DiamondClean uzyskałam efekt jak po piaskowaniu i to w zdecydowanie bardziej komfortowy sposób. Niezwykle szybkie i bardzo płynne ruchy szczoteczki sprawiają, że jej użycie jest przyjemnym doświadczeniem. Tradycyjna szczoteczka elektryczna, której do tej pory używałam, pracuje w bardziej „szarpiący” sposób, a przede wszystkim nie czyści tak dokładnie.
Moje uznanie zdobyła głowica szczoteczki. Włókna średniej twardości nie powodują podrażnień, zaś podłużny, ergonomiczny kształt ułatwia dotarcie do najdalszych zębów.
Szczoteczka posiada 5 programów działania: clean, white, polish, gum care oraz sensitive. Różnią się one czasem trwania i intensywnością drgań. Mnie najbardziej odpowiada tryb wybielający (white) - po prawie 4 tygodniach użytkowania zauważyłam, że moje zęby są wyraźnie bielsze (choć wydawało mi się to niemożliwe). Natomiast osobom o wrażliwych zębach i dziąsłach polecam tryb delikatny (sensitive).
Philips Sonicare DiamondClean bez wątpienia jest produktem klasy premium. Wyjątkowa skuteczność i komfort użytkowania mają niestety swoją cenę – testowana szczoteczka to wydatek rzędu 800 zł. Jest to jednak inwestycja na lata, zaś perspektywa rzadszych wizyt w gabinecie stomatologicznym oznacza realne oszczędności i, co dla wielu „twardzieli” równie ważne, mniej stresu.
Podsumowując, szczoteczka Philips Sonicare DiamondClean zdobywa moje uznanie nie tylko przez ładny design i przemyślane, zgrabne dodatki, lecz przede wszystkim dzięki niespotykanej dotąd skuteczności. Trzy dekady temu fale dźwiękowe pomogły w odnalezieniu wraku Tytanica, teraz przyczyniają się do usuwania płytki nazębnej z trudno odstępnych miejsc. To robi wrażenie.