/hamag/assets/perfumy-big-jpg-1601.jpeg

Pomiędzy zapachami

Marta Siembab – jest jedynym polskim senselierem, czyli ekspertem przekazującym wiedzę związaną ze zmysłem węchu i zjawiskiem zapachu.

Data publikacji: 08.03.2016

Prowadzi szkolenia dla profesjonalistów z branży perfumiarskiej. Oferuje fachowe doradztwo dla biznesu. Jest założycielką Pracowni Senselier, w której prowadzi warsztaty zapachowe. Ekspert festiwali modowych. Prelegent konferencji o designie. Aktywna uczestniczka projektów artystycznych. Prekursorka w dziedzinie wykorzystania zapachu w projektowaniu.

Rozalia Wojkiewicz: Rozpocznę trochę samolubnie (śmiech). Zastanawiałam się, jakie perfumy „ubrać” na nasze spotkanie. Wybrałam ukochaną kompozycję nut zapachowych kadzidła, goździków, róży, białego pieprzu, ambry, paczuli, przywodzącą na myśl wnętrze starego domu, świątyni, lasu, ale i mokrego drewna. Kto wybiera cytrynę, a kto wonie hyzopu? 

Marta Siembab: Wszystko zależy od tego, co dana osoba wie na temat zapachu, który wybrała. Tak jak w przypadku kreacji wizerunku – ubrań, czy kombinacji kolorów – to kwestia świadomości wrażeń sensorycznych. Podczas poszukiwania zapachu większość osób kieruje się zasadą własnej przyjemności. Ubieramy się w takie zapachy, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Istnieją ludzie, którzy czują się komfortowo, kiedy są wyciszeni, odprężeni, stonowani, wyważeni. Są i tacy, dla których najważniejszy jest przypływ energii, adrenaliny, „wiatr w żaglach”, a zatem nie istnieje jednoznaczna odpowiedź na pytanie, czym jest dobre samopoczucie… Z reguły decydujemy się na taki zapach, który przypomina nam o czymś pozytywnym. Kadzidło, zapachy żywiczne, wonie dymu, drewna, ziemi, ale i mleka kojarzą mi się z najbardziej bezpiecznym okresem w życiu, czyli z dzieciństwem, szczęśliwym czasem, kiedy człowiek ma przywilej nieświadomości i nie wie jeszcze, co go w życiu spotka. To zapachy mojej miejscowości, natury, jesieni. Budzą we mnie uczucia odprężenia i bezpieczeństwa, wywołują przyjemny stan wewnętrzny.

Fot.: Piotr Litwic

R.W.: Co zapach mówi o człowieku?

M.S.: Zapach kreuje wizerunek i na jego podstawie możemy powiedzieć wiele o charakterze człowieka i roli, jaką przyjął. Miękki, delikatny sprawia, że wydamy się – na przykład łagodni, bardziej otwarci, sympatyczni. Zapachem możemy wykreować dystans lub też zastąpić nim wymyślny strój. To również kwestia naszej przyjemności sensorycznej. Jeżeli będziemy pachnieć na przykład spalonym tostem, wydamy się bardziej intrygujący (śmiech). Pachnie Pani „na czarno” – bardzo często takie dymne, gęste kadzidlane nuty kojarzą się z czernią. A czerń w projektowaniu perfum to kolor tajemnicy, barwa mistyczna, łącząca się z uduchowieniem. Zapach kadzidła jest mało popularny, nietuzinkowy, wzbudza zainteresowanie, jeżeli ktoś pachnie w ten sposób to myślę, że jest człowiekiem poszukującym niestandardowych ścieżek. To oczywiście moja fantazja na temat tego, czym pasjonuje się osoba pachnąca kadzidłem. Kadzidło wiąże się też z kontekstem religijnym, ale i z mistycyzmem.

R.W.: Jaka jest etymologia i sens słowa senselier? 

M.S.: Cieszę się, że senselier zadomowiło się w języku polskim, a było to możliwe na skutek kilku przypadków. Senselier łączy w sobie sense – słowo, które odsyła do zmysłów oraz atelier, czyli pracownię. Pierwotnie senselier określało „Pracownię Zmysłów”. Tomasz Kammel w „Pytaniu na śniadanie” użył nazwy senselier na określenie mojego zawodu i tak już pozostało. Ponieważ jest słowem dźwięcznym i wdzięcznym wrosło w język polski.

R.W.: A nieprzypadkowe przypadki? Jaki zapach towarzyszył idei powstania Pracowni Senselier?

M.S.: Temu wspomnieniu towarzyszy zapach choinki. Dziesięć lat temu, w trakcie świąt Bożego Narodzenia, pomyślałam, że skoro zarabiam na życie jako szkoleniowiec, trener, nauczyciel, a najwięcej wiem o zapachu, to dlaczego by nie zająć się właśnie zapachem. Skontaktowałam się więc z szefową szkoleń obecnie największego na świecie koncernu perfumiarskiego i powiedziałam, że istnieję. Wiele pozytywnych, niezależnych od siebie czynników sprawiło, że zajmuję się zapachem. Moja zawodowa praca trwa już dziesięć lat. Trafiam na bardzo otwartych ludzi, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o dziedzinie, w której działam. A pasja wywodzi się z dzieciństwa. Dlaczego zapachy, a nie kolory? Mój mózg jest tak skonturowany, że jestem niewrażliwa wzrokowo. Mnogość wrażeń wzorkowych mnie męczy.

R.W.: Przestrzeń, w której się znajdujemy jest przepięknie minimalistyczna!

M.S.: Staram się zachowywać prostotę i pustkę, bo nadmiar sprawia, że czuję się niekomfortowo. A mózg wrażliwy na zapachy „wylosowałam” dzięki fuzji organizmów moich rodziców – oboje są bardzo czuli na zapachy, mój brat jest sensorykiem wina. Otrzymałam prezent. Poza tym lubię pracować z ludźmi, chociaż jestem introwertykiem. 

Fot.: Piotr Litwic

R.W.: Na czym polega komponowanie „zapachowej garderoby”? Tak brzmi nazwa jednego z wielu warsztatów w Pracowni Senselier.

M.S.: Najczęściej moimi klientkami są kobiety. Każda kobieta szuka fryzury, czy ubioru, w których wygląda najlepiej. Podobnie jest z zapachem. Poszukujemy takiego, który wyrazi nasze wnętrze, uzupełni wizerunek albo zadziała jak narzędzie. „Garderoba zapachowa” to warsztat, który polega na zbudowaniu zestawu zapachów na kilka okazji, kilka kategorii spotkań. Współtworzą ją: zapach na co dzień – nienachlany, nieinwazyjny, przyjemny, uśmiechnięty, zapach do pracy, który kreuje nasz profesjonalny wizerunek oraz perfumy wzbudzające zainteresowanie, przyciągające uwagę, których używamy podczas tak zwanych „wielkich wyjść” i wreszcie zapach na wieczór we dwoje, zmysłowy, namiętny, erotyczny. 

R.W.: A proszę odsłonić kulisy przedsięwzięcia Mouth-to-nose, czyli „oddychanie usta-nos”. Czynność ratująca życie i „reanimująca zmysły”?

M.S.: Wraz z moim bratem Michałem Więckowiczem, który jest wine coachem oraz Aleksandrem Baronem – szefem kuchni Solec 44 łączymy różne doznania sensoryczne, tekstury, smaki, zapachy, wrażenia temperaturowe, całą masę emocji, które wyzwala cielesny kontakt z jedzeniem. 

R.W.: Czy właściwość, którą Patrick Süskind obdarzył bohatera swojej słynnej powieści Pachnidło jest możliwa do ociągnięcia? Czy istnieje zjawisko węchu doskonałego – odpowiednik absolutnego słuchu?

M.S.: Węch absolutny trudno byłoby zdefiniować, a to dlatego, że wokół zmysłu węchu wytworzono mnóstwo romantycznych mitów. Człowiek wąchający kompozycję zapachową jest w stanie wyczuć mniej więcej dwa składniki. Poza tym, ludzie nie potrzebują tak bardzo zmysłu węchu, jak na przykład wzroku. Co istotne, wiedza o zapachu opiera się na tym, co wiemy. Możemy sobie wyobrazić zapach kwiatu pomarańczy, jeżeli wiemy w jaki sposób pachnie. Nie istnieje jednak zjawisko węchu absolutnego, tak jak istnieje słuch absolutny. Ktoś, kto nigdy w życiu nie czuł jakiegoś zapachu i poczuje go po raz pierwszy, nie będzie w stanie go zdefiniować. Osoba ze słuchem absolutnym potrafi zawsze powtórzyć ten sam dźwięk, w przypadku zmysłu węchu potrzebne jest wiedza. W jednej ze scen Pachnidła Grenouille, znalazłszy się w pracowni mistrza perfumiarskiego, czuje bardzo wyraźnie zapach jednego konkretnego składnika, kiedy otrzymuje odpowiedź, czym on jest, powtarza nazwę kilka razy: „styraks”, „styraks”, „styraks” w ten sposób koduje w pamięci wrażenie związane z nazwą. I to jest niezbędna praktyka w pracy z zapachem. Musimy najpierw poczuć zapach, uświadomić go sobie, znaleźć nazwę, dopiero wówczas ma on szansę pozostać w naszej pamięci.

R.W.: W jaki sposób można trenować pamięć zapachową?

M.S.: Bardzo często ludzie czują rozmaite zapachy, ale się na nich nie skupiają. One docierają do naszego nosa i mózgu, ale nie poświęcamy im uwagi. Ważne są więc uważność i koncentracja. Bez nich trudno byłoby pracować z zapachem.

R.W.: Zwróciła Pani uwagę na istnienie rozmaitych kultur zapachowych. Dla Amerykanów ideałem czystości jest czystość sterylna, szpitalna, biała, kojarzona z aromatem pralni chemicznej. Japończycy hołdują zapachowej ciszy. A Polacy? Jakich wyborów zapachowych dokonujemy?

M.S.: Możemy mówić o uśrednionych wyborach. Najprościej zerknąć na przykład na listę rankingową dziesięciu najlepiej sprzedających się zapachów. Polki lubią perfumy, które otwierają się nutami cytrusów, w sercu mają kwiaty, są świeże, słodkie. A mężczyźni gustują w zapachach morskich, ziołowych, z drzewną nutą. Ale istnieje rzesza ludzi, którzy lubią pachnieć asfaltem. Eksperymentują. Poszukują. 

R.W.: A współczesna moda perfumiarska?

M.S.: Trendy tworzą branże perfumiarskie, ale możemy wyróżnić również i te, będące efektem obserwacji ludzkich zachowań, pragnień, potrzeb konsumenckich itd. Więc jeżeli mówimy o tym, jakich zapachów możemy się spodziewać w tym roku… to będzie to frezja! Frezja jest kwiatem trudnym, ponieważ nie poddaje się destylacji ani ekstrakcji, musi być pozyskiwana w sposób syntetyczny, rzadko zdarzają się perfumy, które wiarygodnie i przyjemnie pachną frezją. Kolejnym trendem jest color pop, zapachy, które będą nam się kojarzyły z mnóstwem wzorów graficznych, radosne, wibrujące, rześkie, żywe i nieskomplikowane. Wracają też zapachy karmelu, pralinek, cukru prażonych migdałów, łączone z wrażeniami owocowymi.

R.W.: Czy Marta Siembab rozważa stworzenie własnej kompozycji zapachowej?

M.S.: To, czy chciałabym wypuścić na rynek zapach sygnowany własnym nazwiskiem to decyzja biznesowa. Do tej pory 99,9 procent wierszy, które napisałam, znajduje się w szafie, nie chcę pokazywać ich światu, czuję, że to jeszcze nie jest właściwy moment i myślę, że nie chciałabym pokazywać światu skomponowanego przez siebie zapachu. To intymne. Podziwiam muzyków, którzy śpiewają o uczuciach. To wymaga odwagi. Biorę teraz udział w projekcie A Wall Isn’t Broken Patiently Piece by Piece, but Rather with One Decisive Blow, razem z dwójką artystów z Kanady, polegającym na przełożeniu na język zapachu emocji osób mieszkających w miejscach związanych z tematem Zagłady albo masowych mordów. Moim zadaniem jest wytłumaczenie zapachem uczuć osoby, która mieszka w Oświęcimiu, miejscu naznaczonym Zagładą. Ten zapach będzie więc translacją emocji. Nie będzie produktem.

R.W.: Intryguje mnie zagadnienie synestezji. Jest Pani synestetykiem? Czy na warsztaty zapachowe trafiają synestetycy?

M.S.: Ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, że wrażenia, które odbierają są synestetyczne. Wrażenie synestetyczne odkryłam w sobie zupełnie przypadkiem. Od wczesnego dzieciństwa postrzegałam rok jako odcinek czasu o kształcie lekko spłaszczonego koła, nachylonego pod kątem 40 stopni. Styczeń lokowałam u dołu. Miesiące się zmieniały, metaforyczna wędrówka po dysku odbywała się w górę, we wrześniu następowała kulminacja, a potem rok spadał. Wzięłam udział w badaniu synestetycznym, i chociaż nie odbieram samogłosek jak Arthur Rimbaud, a poniedziałek nie jest dla mnie w paski, to jedno z zadań wmurowało mnie w podłogę. Na ekranie komputera pojawił się człowiek, umieszczony w trójwymiarowej przestrzeni, należało uporządkować dni tygodnia i miesiące znajdujące się wokół. I ja dopiero wówczas odkryłam, że moje wrażenie czasu i przestrzeni jest synestetyczne.

R.W.: To pytanie intymne, obarczone dużym ryzykiem (uśmiech). Czym pachnie Marta Siembab?

M.S.: Najczęściej, na co dzień, niestety niczym. Praca z perfumami i surowcami mocno stężonymi jest eksploatująca. Mam ten przywilej, że znam swoje preferencje zapachowe i potrafię dotrzeć do ich źródeł, wiem, jaki stan wewnętrzny lubię. W zapachu poszukuję ciepła, otulenia, ukojenia, wyciszenia, zaopiekowania, spowolnienia. Lubię zapach swojej koszulki po przebudzeniu, ponieważ moje ciało pachnie mlecznie, biało-piżmowo i to jest przyjemne. Takich właśnie odcieni zapachowych poszukuję, cichych i świetlistych, bliskich emocjonalnie. Wiele intensywnych okresów mojego życia wiąże się z konkretnymi perfumami. Obecnie nie mam zapachu, dla którego wstaję z łóżka. Poszukuję. Znajduję się pomiędzy zapachami. A kiedy sama nie pachnę z wielką przyjemnością łowię zapachy na innych…

Zobacz także

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-12024

Inspiracje są wszędzie. Wystarczy czasami przymrużyć oczy…

Jagoda Matuła-Krawczyk z Matuszka Tattoo opowiada o swojej pasji i kolorach, które w jej pracach są szczególnie ważne!

Ludzie / #Artykuł

classic-jpg-11984

„Po pierwsze powoli” – na zajęciach metodą Feldenkraisa

Czym jest technika Feldenkraisa? Jak może pomoc w odzyskaniu równowagi?

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-11839

Konique – marka dla koniarzy

Konique to młoda polska marka produkująca unikalne produkty dla koniarzy! To magiczne produkty rzemieślnicze dla miłośników zwierząt.