/hamag/assets/brody-big-jpg-336.jpeg

Czy muzyka Eleanore Krieger
nosi brodę?

Z Ernestem Staniaszkiem i Wojciechem Baranowskim – muzykami zespołu Eleanore Krieger rozmawia Rozalia Wojkiewicz

Data publikacji: 23.10.2015

Rozalia Wojkiewicz: „Co dwie brody, to nie jedna…” – tak brzmi tytuł ilustrowanego kompendium wiedzy o zaroście autorstwa Aleksandry Woldańskiej-Płocińskiej. To byłaby znakomita nazwa alternatywna dla Waszego zespołu Eleanore Krieger. Autorka tej urokliwej książeczki przekonuje, że „wąsy i broda są inspiracją pomysłowych osób, których nie satysfakcjonują standardowe rozwiązania”. Dlaczego nosicie brodę?

Ernest Staniaszek: Nasze brody nie są odpowiedzią na trend, który zagościł u nas niedawno a na świecie już się kończy. Nosimy je, od kiedy pamiętam. I zgodzę się, że brodacze mają w sobie coś niestandardowego.

Wojciech Baranowski: Jedni noszą brody, by dać wyraz swojemu charakterowi. Inni, by dodać sobie lat. My nosimy brody po prostu – bo nam pasują, bo je lubimy, bo są częścią nas i naszego wizerunku.

R.W.: Filozofia brody. Co broda mówi o człowieku?

E.S.: Nie wiem, czy dopatrywałbym się w brodzie myśli filozoficznych, które głosili tacy mędrcy jak Platon, Arystoteles, czy chociażby Francis Bacon – nota bene brodacze. Niemniej jednak osoby noszące brody mają w sobie swego rodzaju tajemnicę poskładaną z kawałków wrażliwości, mądrości, ambicji... czekających na spełnienie, do tego dodajmy odrobinę szaleństwa i wreszcie męskości…

Brody Na zdjęciu: Ernest Staniaszek i Wojciech Baranowski, fot.: Dominik Malik

R.W.: Brodobaki, bokobrody, wąsobaki, zarost pełny, wąsy, wąsobrody, broda, podbródka? Taką systematyzację proponuje autorka wspomnianej przed momentem książki. W jaki sposób zaklasyfikowalibyście rodzaj zarostu, któremu hołduje Eleanore Krieger?

W.B: Trzech z pośród pięciu członków zespołu Eleanore Krieger nosi zarost. Broda Ernesta jest długa, wypielęgnowana i zapuszczana latami, a wąs wywinięty i odpowiednio przycięty. Mój zarost jest krótszy, ale równie przemyślany i wypielęgnowany. Najwięcej nonszalancji objawia zarost Klaudiusza Szpytmy, naszego klawiszowca, który po prostu… nosi zarost.

R.W.: Nożyczki, grzebienie, woski, szczotki… wałki? A teraz muszę zadać to pytanie – w jaki sposób pielęgnujecie swoje brody? Ile czasu (i nerwów?) pochłania pielęgnacja zarostu i czy „prawdziwy brodacz” może obyć się bez pomocy fryzjera i… pomady?

E.S.: Pielęgnacja brody jest tak samo ważna, jak pielęgnacja włosów czy paznokci. Na rynku jest coraz więcej specjalistycznych produktów, których używamy na co dzień, czyli szczotek, olejków, nożyczek. Niedawno zostałem jednym z ambasadorów „Barberian Academy&Barber Shop” [męski salon fryzjerski znajdujący się w Warszawie – dop. redakcji], którego styliści dbają o mnie należycie i co trzy tygodnie nadają mojemu zarostowi odpowiedni kształt.

Na zdjęciu: Ernest Staniaszek i Wojciech Baranowski, fot.: Dominik Malik

R.W.: Gratuluję! Czy brodatość spotyka się z ostracyzmem społecznym? Pamiętacie zapewne historię brodatego bohatera piosenki grupy The Beards Got me a Beard? Pewnego dnia ukochana prosi go, aby się ogolił i bezceremonialnie wręcza mu brzytwę… A on, zagorzały wielbiciel zarostu odchodzi i owłosionym („obrodzionym”) autobusem odjeżdża do wyimaginowanego “Beardslandu”, nucąc: „But nobody ever tells me to shave (…)”.

W.B: Brody są coraz bardziej akceptowane i lubiane, chociaż „GQ”, „The Guardian” i inne światowe magazyny oraz media powoli zachęcają brodatych do spotkania z maszynką i żyletką. U nas brodacze są mile widziani, chociaż pamiętamy czasy, gdy kobiety wolały mężczyzn wypielęgnowanych, gładkich, wręcz „wypacykowanych”. Na szczęście upodobania i trendy się zmieniają i obecny lumberseksualny model mężczyzny spotyka się z uznaniem. Nie będę się zarzekał, że będziemy nosić brody zawsze. Póki co są z nami, nami, na nas i w nas. I to nam odpowiada, bez względu na to, jaki „Beardsland” czeka na nas za rogiem.

R.W.: Są jeszcze wąsy… Wąsy à la Chaplin a może à la Dali?

E.S.: I Chaplin i Dali pozwolili sobie na swego rodzaju wyjątkowość i ich wąsy stały się znakami rozpoznawczymi, wręcz sztandarami. Ja nie pokusiłbym się o żaden z zaproponowanych. Wolę styl Ernesta Staniaszka (śmiech).

R.W.: Czyli broda dekadencka (śmiech). Skąd moda na brody?

W.B: Myślę, że moda na brody wzięła się z dość dynamicznego wzrostu świadomości mężczyzn w kwestii tego, jak wyglądają. Wielu z nich postanowiło uwydatnić swoją męskość i dodać sobie odrobinę pazura.

R.W.: W jaki sposób zdefiniowalibyście popularny obecnie trend określany mianem lumberseksualizmu [lumberjack – z j. ang. – drwal – dop. red.]

E.S.: Przeczytałem kiedyś, że lumberseksualizm to „trend objawiający się upodobaniem mężczyzn do zapuszczania brody i noszenia flanelowych koszul w kratę”. Moim zdaniem to zbytnie uproszczenie i jeśli zdefiniujemy lumberseksualizm w taki sposób, to ja na pewno nie jestem przedstawicielem tego trendu. Nie tylko zapuszczam brodę, ale o nią dbam. Nie noszę jedynie flanelowych koszul, ale wybieram masę innych, ciekawych ubrań. Ba! Proszę mi wierzyć, że mam też smoking.

R.W.: Wierzę, że zdobi go biały goździk ukryty w butonierce! Kobiety uwielbiają brody?

W.B: Nie znam wszystkich kobiet na tym świecie, ale zarówno te, które znam, jak i nasze fanki, zdecydowanie preferują brody (śmiech).

Brody Na zdjęciu: Ernest Staniaszek i Wojciech Baranowski, fot.: Dominik Malik

R.W.: „Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że wzrok w tłumie najpierw wychwytuje owłosione twarze” – zwraca uwagę Aleksandra Woldańska-Płocińska. A uszy? Czy Wasza muzyka nosi brodę?

E.S.: Nasza muzyka nosi brodę i to całkiem zacną. Tworzymy nowy na polskiej scenie rodzaj muzyki, który nosi miano „folkroll”. To połączenie rock and rolla z folkiem. Przyjemne dla ucha, ale energetyzujące i uwrażliwiające zarazem.

R.W.: To teraz pytanie pozbawione brody. Poważne. Co oznacza nazwa Waszego zespołu – Eleanore Krieger?

W.B: Nazwa powstała w krakowskim Whisky Barze w 2010 r. Choć do końca nie chcemy zdradzać wszystkich szczegółów, to możemy się przyznać, że inspirację zaczerpnęliśmy z ikony motoryzacji oraz jednego z naszych muzycznych idoli. Poza tym duża doza przypadku.

R.W.: Hm… Przychodzi na myśl Eleanor, rocznik 1967. Auto z filmu 60 sekund – echo Forda Mustanga. Niechaj nazwa pozostanie tajemnicą. Dlaczego zrezygnowaliście z solowej kariery i postanowiliście powołać do istnienia Eleanore Krieger?

E.S.: Bo co dwie brody to nie jedna… A tak na poważnie, to nigdy nie stawialiśmy na solowe kariery. Od naszej przygody w The Voice of Poland wiedzieliśmy, że chcemy stworzyć zespół, który będzie wnosił coś nowego do świata muzyki. Uzupełniamy się wszyscy doskonale i na tym polega siła Eleanore Krieger.

R.W.: Wspomniałeś o udziale w The Voice of Poland. Erneście o mały – brodzi – włos wygrałeś trzecią edycję tego muzycznego przedsięwzięcia. Wojciechu – Ty wzruszyłeś jurorów znakomitym wykonaniem piosenki The Beatles – Here Comes the Sun. Czy ten program pomógł Wam w karierze?

E.S.: Na pewno wpłynął pozytywnie na naszą rozpoznawalność, ale w karierze i w tym, co finalnie się dzieje pomogły nam osoby, które w nas wierzą i nas kochają. Bez ich determinacji nie byłoby pewnie tematu do rozmowy. Poza tematem brody rzecz jasna.

R.W.: O czym jest Wasz pierwszy singiel „Ile pozostanie w nas”?

W.B: Jak mówi sam tytuł "Ile pozostanie w nas" zastanawiamy się nad przemijaniem. Ile pozostanie w nas młodzieńczego szaleństwa, wrażliwości, miłości do świata i siebie nawzajem? Kim będziemy jutro, za rok, czy za cztery dekady? Czy Eleanore Krieger będzie grał w tym samym składzie? Czy przyjaźń przetrwa? Czy będziemy kochać, tak jak kochamy dzisiaj? Chcemy zadawać trudne pytania, zmuszać czy też zachęcać do refleksji, może wręcz wpływać na zmianę postaw. Hołdujemy posiadaniu kręgosłupa moralnego, dążeniu do samorozwoju. Nie będziemy śpiewać „Idzie Grześ przez wieś…”. Z całym szacunkiem do autora.

Na zdjęciu: Ernest Staniaszek i Wojciech Baranowski, fot.: Dominik Malik

R.W.: Inspiracje Eleanore Krieger?

E.S.: Staramy się tworzyć swoją muzykę. Nie kopiujemy nikogo na naszej scenie muzycznej. Inspirujemy się jakością i wrażliwością The Beatles czy The Doors. Słuchamy ikon. Chcemy przekazać tyle samo dobrego w tym, co śpiewamy i gramy.

R.W.: Tego Wam życzę! A Wy, czego sobie życzycie?

W.B: Życzymy sobie publiczności, która zrozumie to, co chcemy przekazać w naszej muzyce. By móc zaoferować ludziom tyle emocji, ile potrafimy z siebie wykrzesać podczas aktu tworzenia. Poza tym spokoju i wciąż sprzyjających warunków do zawodowego rozwoju oraz życzliwości ludzi.

R.W.: Najbliższe plany Eleanore Krieger?

W.B: Po serii koncertów wchodzimy do studia nagrać kolejnego singla i pozostałe numery na płytę, która ukaże się na rynku 1 marca przyszłego roku.

R.W.: To teraz czas na… piosenkę o brodzie…

E.S.: Może kiedyś…

Zobacz także

Trendy / #News

i-dz-icon-jpg-13185

Małe zmiany dla dużej różnicy

Już 22 kwietnia obchodzić będziemy Międzynarodowy Dzień Ziemi. Z tej okazji warto poszukać sposobów na to, by zadbać o naszą planetę.

Trendy / #News

ikea-wiosna-icon-jpg-13175

Wiosenny powiew świeżości w IKEA

Wraz z wiosną w sklepach IKEA pojawiają się nowości produktowe, pozwalające tchnąć nieco świeżości do naszych czterech ścian.

Trendy / #News

s-d-icon-jpg-13159

Sztuka w cyfrowej odsłonie

Sztuka i technologia coraz częściej się przecinają. Chociaż nie, to złe słowo – raczej się: uzupełniają. Najlepszym tego dowodem jest ogłoszona właśnie współpraca pomiędzy domem aukcyjnym DESA Unicum a firmą Samsung.