/hamag/assets/otwarcie-jpg-11494.jpeg

Chcę mniej – Życie Zero Waste

Każdy z nas może żyć minimalistyczne i generować coraz mniej odpadów. Poznajcie autorkę książki „Życie Zero Waste”.

Data publikacji: 31.10.2017

Szerokim łukiem omija plastik, wszelkie jednorazowe opakowania i foliówki. Zręcznie podsuwa już coraz mniej zdziwionym sprzedawcom własne, wielorazowe pudełka. Bo nie każdy wie, że można w ten sposób kupić sery, szynkę, owoce, warzywa i całą gamę produktów spożywczych. Choć jak przyznaje Katarzyna Wągrowska autorka książki „Życie Zero Waste” w tej konkurencji przydaje się refleks. Autorka trenuje go odkąd wspólnie z mężem zdecydowała się prowadzić bezodpadowe gospodarstwo domowe.

Sylwia Dziwińska: Jak to się stało, że postanowiłaś przejść na stronę zero waste? Czy ta decyzja długo w Tobie dojrzewała?

Katarzyna Wągrowska: Na samym początku jedynie obserwowałam nurt zero waste i zagranicznych blogerów oraz ich projekty. Czasami były dość kontrowersyjne. Na przykład „No impack man” czy „No waste man”. Muszę przyznać, że są to pomysły dość skrajne. Ludzie obwieszeni wszystkimi plastikowymi pojemnikami, które napotkali podczas swojego życia, wydawali mi się trochę dziwaczni.
Kolejną grupą, którą obserwowałam, i która była mi bliższa, były amerykańskie blogerki. Laurę Singer i Trash is for tossers poznałam jako pierwsze i dzięki nim zaczęłam przygodę zero waste. Cenię również Beę Johnson – jest ona najpopularniejszą postacią nurtu zero waste. Przyznaję, że bardzo dużo zdziałała dla ruchu zero waste, ale nie jest jedyna.

Katarzyna Wągrowska, autorka książki „Życie Zero Waste”

Zachęciło mnie to, że wszystkie dziewczyny, są „normalne”, młode, żyją w minimalistycznych wnętrzach i często prowadzą normalne życie: spotykają się ze znajomymi, studiują, pracują, ale generują bardzo mało śmieci. Mieszkając przy tym w dużych miastach. Bea Johnsons w przeciwieństwie do Laury Singer i Trash is for Tossers ma dzieci, zaopatruje dom w produkty żywnościowe i tu jest mi bliższa, bo również mam dzieci.

S.D.: Czy twój dom jest też tak sterylny jak jej?

K.W.: Nie, nie, jest inny (śmiech).

S.D.: Jak trafiłaś na blogi zero waste?

K.W.: Do wspomnianych blogów zaprowadziło mnie zainteresowanie minimalizmem. Zauważyłam, że takie osoby też interesują się redukowaniem i zwracają się w stronę ekologii i zero waste. To ciąg naczyń połączonych. Jak poruszysz jedno, to wywołujesz huragan w drugim. Gdy dowiedziałam się o zero waste, byłam już na etapie wdrażania minimalizmu u mnie w domu. Zaczęłam wyrzucać dużo niepotrzebnych rzeczy z szafy i z kuchni.

Do nowego mieszkania, i oczywiście gdy urodziło nam się pierwsze dziecko, kupowałam dekoracje, „wiłam gniazdo”. Jednak po roku, gdy zrobiłam „domowy audyt”, to okazało się, że większości z tych rzeczy nie używam. Wyrzuciłam 10 worków ubrań. I wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy taki styl życia ma sens. I że może lepiej gdzieś indziej lokować energię, niż w zakupach. Zaczęłam zastanawiać się, czy można kupować inaczej, albo może kupować inne rzeczy, albo… nie kupować. Otworzyłam bloga „Ograniczam się”, też po to, aby wprowadzić samodyscyplinę. Od niegromadzenia i redukowania przeszłam do fazy zastanawiam się, co powinno dziać się z rzeczami, które chcę wyrzucić.

Podczas wynoszenia rzeczy na śmietnik działa mechanizm „co z oczu to z serca”. Ja wyrzucam, a ktoś inny zaopiekuje się tymi rzeczami i już nie muszę się o nie martwić. Niestety rzeczywistość wygląda trochę inaczej. To, co wyrzucamy wcale nie trafia do recyclingu. Nawet jeśli te rzeczy są materią organiczną i mogą się rozłożyć, to w beztlenowych warunkach, które panują na wysypisku, nie mają na to szans. Skórka od banana potrafi leżeć tam przez kilka lat w nienaruszonym stanie.

Stwierdziłam, że warto żyć inaczej. Na początku razem z mężem trochę podejrzewaliśmy, że to jest kolejna moda, kolejny ruch proekologiczny i nie zakładaliśmy że to długo potrwa. Ale udało się. Gdy weszliśmy na tę drogę, to już nie mogliśmy z niej zejść. To bardzo wciągające. Bo jak uświadomimy sobie, co się dzieje ze śmieciami, a do tego dołożymy całą bezmyślność produkowania śmieci, brania foliówek, to naprawdę to napędza energię, aby prowadzić bezodpadowe gospodarstwo domowe. Polacy korzystają statystycznie z 400 foliówek rocznie, a Duńczyk tylko z 4. Staramy się więc żyć tak, żeby jak najmniej generować odpadów i zarażać tą ideą innych.

S.D.: Jaki nawyk najprościej wprowadzić na samym początku?

K.W.: Zabieranie własnej torby na zakupy. Można od tego zacząć. Najlepiej mieć kilka worków i mniejszych woreczków – można je uszyć albo kupić. Ja mam ich około 10 i to wystarcza. Dobrze zaopatrzyć się w słoiki i pudełka plastikowe, czyli popularne lunch boxy. Na przykład, aby kupić coś na kanapki, wędlinę lub ser, w niektórych sieciach można poprosić o zapakowanie takich produktów od razu do pojemnika. Choć trzeba mieć refleks i być szybszym niż ręka sprzedawcy, która błyskawicznie pakuje żywność w folię i papier [śmiech].

Słoiki, torby bawełniane, pudełka wielorazowe to elementy niezbędne, by prowadzić bezodpadowe gospodarstwo domowe

Jednorazowe kubeczki do napojów to według mnie szybki i niepotrzebny śmieć. Wiele kawiarni, np. Starbucks czy Coffee Heaven respektują nasze własne kubki. Można je przynieść i dostać w nich kawę. Mało tego: w Starbucks dostaje się wtedy rabat.

Kolejna sprawa to butelkowana woda mineralna. Nie kupujemy jej. Pijemy tylko wodę z kranu. We wszystkich dużych miastach można to robić. Najpierw wlewam ją do dzbanka z filtrem i przelewam do bidonu.

S.D.: Ale co z filtrami? To też śmieć.

K.W.: Kontaktowałam się z firmą Britta i można odsyłać do nich zużyte filtry, np. w większej ilości. Poza tym nie kupuję już herbaty w torebkach, kawy, przypraw. Wszystko to kupuję na wagę i do własnego pudełka.

S.D.: A makarony, ryż, kasze? Nie każdego stać na organiczne produkty na wagę w ekosklepie?

K.W.: W supermarkecie w Auchan kupuję musli, kasze i makarony. Zaopatruję się również w kooperatywie spożywczej. Tam wszystko jest pakowane w papier, który mogę zużyć, albo skompostować. To dobry sposób na zakupy – więcej osób kupuje większe ilości i rozdzielamy to między siebie. Można nawet kupić 10 litów płynu do mycia naczyń, albo proszku do prania. Choć ja kupuję akurat płyn do naczyń w szklanej butelce. I używamy kosmetyków od Magdy Prószyńskiej albo czasami od Trawiaste. Resztę robię własnoręcznie. Na balkonie mam kompostownik – wrzucam tam skorupki od jajek i obierki od owoców i warzyw.

S.D.: Masz dzieci, więc na pewno nie ominął cię temat pieluch…

K.W.: Na początku korzystaliśmy z nieszczęsnych jednorazówek. Stwierdziłam, że zmiany najlepiej wprowadzać od siebie więc najpierw zaczęłam używać kubeczka menstruacyjnego i zestawu podpasek wielorazowych. Nie używam też wacików do zmywania makijażu, tylko rękawicy Glov, albo wielorazowych płatków i myję twarz olejami. Wracając po pieluszek: gdy zaczęliśmy używać pieluszek wielorazowych, poza tym że przestaliśmy generować śmieci, to moja córka bardzo szybko się odpieluchowała. To był bardzo pozytywny efekt [śmiech].

S.D.: Czy potrafisz oszacować ile śmieci produkujecie teraz? Wciąż mam w głowie słoik śmieci Bei Johnson, która gromadziła do niego odpadki aż 3 lata…

Książka „Życie Zero Waste” to pozycja obowiązkowa, jeśli chcesz być eko!

K.W.: Sama zaczęłam zbierać taki słoik. Wrzucam tam rzeczy, gdy mam problem z ich zaklasyfikowaniem do ponownego przetwarzania. Sprawdzam, czy dany produkt mogę wrzucić do recyclingu czy nie. Czy jest HDPE czy PET, które są najłatwiej przetwarzane przez przedsiębiorstwa recyclingowe. Z pozostałymi odpadkami jest gorzej – niby można wrzucać je do pojemników na tworzywa sztuczne, ale czasami i tak trafiają do opadów ogólnych. Zero waste też zakłada recykling, ale oczywiście lepiej jest jeśli produktów do ponownego przetworzenia jest mniej i mniej energii zużywa się na ponowne odzyskiwanie surowca. Tak wiec te produkty, które możemy kupujmy bez opakowań, a pozostałe w opakowaniach, które będą przetworzone. Nie każdy wie, że w trakcie recyclingu produkowane są odpady. Poza tym z tworzywa PET nie postanie kolejny PET tylko np. polarowy materiał albo plecaki. Zapominamy że z tych tkanin trudno później coś innego wytworzyć. Bardzo dobrze przetwarzalne jest aluminium i szkło (100% odzyskania surowca). Wracając do twojego pytania, myślę, że generujemy około 10 x mniej śmieci niż przez momentem wdrażania zero waste w naszym domu.

S.D.: Dziękuję za rozmowę!

Zobacz także

Trendy / #News

i-dz-icon-jpg-13185

Małe zmiany dla dużej różnicy

Już 22 kwietnia obchodzić będziemy Międzynarodowy Dzień Ziemi. Z tej okazji warto poszukać sposobów na to, by zadbać o naszą planetę.

Trendy / #News

ikea-wiosna-icon-jpg-13175

Wiosenny powiew świeżości w IKEA

Wraz z wiosną w sklepach IKEA pojawiają się nowości produktowe, pozwalające tchnąć nieco świeżości do naszych czterech ścian.

Trendy / #News

s-d-icon-jpg-13159

Sztuka w cyfrowej odsłonie

Sztuka i technologia coraz częściej się przecinają. Chociaż nie, to złe słowo – raczej się: uzupełniają. Najlepszym tego dowodem jest ogłoszona właśnie współpraca pomiędzy domem aukcyjnym DESA Unicum a firmą Samsung.