
W przestworzach
Zapata Racing stworzyła Hoverboard, dzięki któremu każdy będzie mógł latać.
Kto z nas nie marzył o lataniu? Filmy i książki science-fiction pełne są osobistych maszyn latających, które każdego są w stanie zabrać w podniebną podróż. Dziś te fantazje są coraz bliżej spełnienia, dzięki hoverboardom, czyli nafaszerowanym technologiami specjalnym urządzeniom, które w przyszłości mogą zastąpić nudne, naziemne rolki, rowery i hulajnogi.
Jedną z firm, która intensywnie inwestuje w rozwój hoverboardów jest Zapata Racing, która stworzyła Flyboard Air. Ich hoverboard przypomina deskę snowboardową, z tym, że zamiast po oszronionych stokach, zabierze w podróż po niebie. Dzięki 4 silnikom odrzutowym o mocy około 1000 koni mechanicznych, rozpędza się do 150 km/h i wzlatuje na wysokość do 3 tys. metrów. W tej chwili pozwala na 10 minut lotu bez lądowania, a do tego wygląda jak żywcem wyjęty z filmów pokroju „Ironmana” czy „Spidermana”. Za wszystkim stoi Franky Zapata, założyciel Zapata Racing, firmy znanej do tej pory z latających Flyboardów napędzanych wodą, pozwalających na ekscytujące loty do 9 metrów nad powierzchnią wody.
Tym razem jednak Zapata stworzył pełnowymiarowy hoverboard latający, a filmik na którym demonstruje jego możliwości, jest niezwykle emocjonujący. Zapanowanie nad urządzeniem wymaga dobrej kondycji oraz wyczucia równowagi i jak na razie zdecydowanie zapewnia wiele przeżyć. Na taki lot zdecydują się jedynie fani mocnych wrażeń. – Moim marzeniem jest dosiąść chmur – tak o swoich innowacjach opowiada sam Zapata.
Jego sny, mogą stać się prawdą. Nad latającym Flyboardem pracuje już od 4 lat, a prototypy, które stworzył są obiecujące. Jak większość podobnych projektów, jak np. JB-9 Jetpack, Davida Maymana, Zapata musi się zmierzyć z kwestiami bezpieczeństwa i ewentualnymi awariami sprzętu. W tech chwili wykorzystuje się spadochrony, które mają ochronić użytkownika w razie wypadku. Dodatkowo trwają intensywne prace, by utrzymanie równowagi na urządzeniu było jak najprostsze. Dla stabilizacji do standardowych 4 silników, dodano także dwa boczne, a także specjalne systemy stosowane również przy produkcji dronów.
Zachowanie równowagi, mimo aż sześciu specjalnych systemów utrzymujących pojazd na odpowiednim poziomie, nie jest takie proste. Zapata sam przyznaje, że, by choć spróbować utrzymać się na Flyborad Air, najpierw trzeba przejść około 50-100 godzin treningu na Flyboardzie wodnym. Żartobliwie dodaje też, że pomocne jest posiadanie dziewięciu żyć, jak koty. Firma pracuje w tej chwili nad mniej ekstremalną wersją urządzenia, w którym sterować będziemy na siedząco i możliwe będzie oddanie go do użytku komercyjnego. Jednak są to dopiero dalekie plany i urządzenia nie trafią do sprzedaży, dopóki nie będą w 100% bezpieczne.
Źródło: Gizmag