Rzut talerzem
Zestresowany? Nie duś tego w sobie!
Mówią, że złość piękności szkodzi. Jest w tym ziarnko prawdy: to najgorsza z naszych emocji i duszona w sobie może prowadzić do wielu chorób! Ci, którzy denerwują się zbyt często, mają tendencje do zapadania na choroby układu sercowo-naczyniowego, depresję, egzemy i astmę, a w dodatku walczą z wysokim ciśnieniem krwi. Dlatego, gdy dopada was złość i stres, uwolnijcie ją. Na przykład tłukąc talerz.
Rzucanie przedmiotami czy też innego rodzaju fizyczne wyżycie się, to niezwykle skuteczny sposób, by uspokoić skołatane nerwy. Działają wtedy, gdy zawodzi medytacja czy wzięcie głębokiego wdechu. Nie zawsze jednak mamy pod ręką coś, co bez żalu można oddać na straty. Katja Kublitz i Ronnie Yarisol, artystki z Berlina, stworzyły Anger Release Machine, która rozwiąże ten problem. Projekt działa jak typowy automat vendingowy. Z tym, że zamiast chipsów czy batonów, możesz zakupić w nim... tanią, chińską porcelanę. Porcelana spadając z półek wprost do otworu maszyny, rozbija się na dziesiątki kawałeczków, a ty możesz odetchnąć z ulgą. Automat pełen jest najróżniejszych propozycji: od zwykłych białych talerzy, przez miseczki, po kieliszki i porcelanowe aniołki, a nawet coś na kształt Jajek Faberge. I chociaż nie możemy sami bezpośrednio stłuc przedmiotu, to głośny trzask rozbijającego się szkła, ma działać terapeutycznie. A co najlepsze, po wszystkim nie musimy sprzątać bałaganu, który narobiliśmy.
Dla wyjątkowych złośników takie rozwiązanie sprawy nie pomoże, jednak sam koncept jest ciekawy i niezwykle ludzki. Artystki swój pomysł oparły o teorię Terapii Destrukcją, według której niszczenie, natychmiastowo pozwala uwolnić się od złych emocji. O ile na widok bałaganu nie wpadniemy w jeszcze większą złość. To nie jedyny taki pomysł artystek – słyną one z nietypowych zabaw konwencją i stereotypami. Ci, którzy z maszyny korzystali żartują, że mogłaby być wyższa, by hałas wywołany spadającą porcelaną był jeszcze większy. Wnioskujemy, by podobne maszyny stanęły w naszych biurach i na przystankach. Jeśli zezłości nas szef, pogoda lub chociażby opóźnienia w komunikacji miejskiej – trach i po krzyku.
Źródło: Kottke / Oddity Central