/hamag/assets/poscig-big-jpg-1025.jpeg

Pościg

Termin nowe technologie zawsze kojarzył mi się z ekstremami rodem z Jamesa Bonda czy Matrixa. Nic bardziej mylnego, niewidoczne i tajemne siły rządzą nami na co dzień, utrudniając niektórym, a innym ułatwiając życie.

Data publikacji: 25.12.2015

Przekonałam się o tym ostatnio podczas dwudniowej wizyty w Łodzi. 
Ekspresowa podróż autostradą z uroczą towarzyszką minęła jak mgnienie oka. Rozgadane, szczęśliwe, że bez kolizji na drodze (no, może tylko ja, bo zazwyczaj zmieniam się w rozhisteryzowanego kierowcę szukającego drogi, z sowią głową obracającą się o 270 stopni) parkujemy i pędzimy z rozwianymi połami płaszczy do hotelu. 500 metrów od auta do recepcji, a ja nagle odkrywam, że mój najlepszy przyjaciel elektroniczny zniknął. Wracamy, telefonu nigdzie nie ma, w samochodzie też nie, przecież wiem, że wkładałam go do torby. 

Zrezygnowana i pogodzona jednocześnie z losem, daję dyla do szuflady mózgu z napisem SMUTEK i zamierzam zapomnieć. Wtedy do Endżi dzwoni mój mąż, że hasło, że włączy find my iPhone – akcja SZUKAMY. No dobra. Jesteśmy stale na łączach, a mąż nas bombarduje: „Twój telefon znajduje się teraz na rogu ulic Piotrkowskiej i Jaracza. O! rusza się! Idzie w stronę Placu Wolności. Ciągle tam jest, ruszajcie!”. Biegamy, jak psy gończe tyle że w obcasach i z tańczącymi torebkami wokół nóg. Z jednego do drugiego punktu, telefon ciągle z nas szydzi i pokazuje figę. Jesteśmy rozżalone i nabuzowane niczym woda sodowa. Jest tak blisko, a nie możemy go znaleźć! Dociera do nas, że tak szybko nie może poruszać się człowiek, chyba że jest Usainem Boltem, ale ten pewnie odpoczywa na Jamajce, a nie bawi się w chowanego na Piotrkowskiej. Wokoło coraz więcej gapiów, bo rozpoczyna się Light Move Festival, szarość pełznie z góry po ścianach kamienic i nagle wszystko wygląda tak samo. Tłum i… rikszarze. Kolejny raport od męża: „telefon przemieszcza się Piotrkowską w stronę Tuwima”. Gonimy ducha, przepychając się łokciami w stronę jedynej rikszy, jaka przebija się przez tłuszczę. Dopadam kierowcę i wykrzykuję bardziej niż pytam: „Czy ma pan mój telefon?!”, „Mam tylko swój”. I tyle go widziałam. 

Lektury nieobowiązkoweRysunek: Edyta Draus

Wówczas, mimo że zziajane, głodne i zawiedzione, postanawiamy ruszyć na policję. I tutaj nowe technologie kończą się w chwili przekroczenia progu komisariatu. Smutek znany z polskich seriali kryminalnych jest jeszcze smutniejszy w realu. Brud, rozpad i zapuszczenie w jednym. Za to dyżurny jest niestereotypowo miły. Po wysłuchaniu naszej historii postanawia przydzielić nam policyjnych tajniaków. Tak, do złapania uciekającego telefonu. Jesteśmy wniebowzięte. Dwie królowe angielskie i to w Polsce! Odjeżdżamy czarną osobówką razem z trzema funkcjonariuszami (pierwszy w kapturze, drugi w skórzanej kurtce, trzecia – tak, kobieta, jest na obcasach). Pościg ruszył pełną parą: mąż nas instruuje, a my biegniemy. W ten sposób lis został zagoniony i przyskrzyniony przez wspomnianą trójkę. Mój telefon ryczał jak syrena, policjanci przeszukiwali wymigującego się rikszarza, a Endżi i ja mierzyłyśmy sobie nerwowo puls. 

Powrót na komisariat w innym już zupełnie aucie, bo sportowym, z innymi tajniakami (pierwszy w wersji kibolskiej, drugi szaraczek). W odrapanym budynku spędzamy kolejne trzy godziny. Jest to zupełnie fascynujące doświadczenie. Czuję się jak w serialu 07 zgłoś się. Pancerna szafa pokryta centymetrową warstwą najrozmaitszych farb, biurko poplamione kawą, na oko 20-letnia lodówka, szara od brudu. Fotele dla gości przypominają to, co można znaleźć w zapomnianym domeczku na terenach pracowniczych ogródków działkowych. Zapach starego dworca i brudnej popielniczki. Nowe technologie? Jedyny ślad współczesności to ledwo dyszący komputer i drukarka, Internetu brak. Nie ma i nigdy nie było. Ile skradzionych telefonów znaleźliby, gdyby mieli dostęp do Internetu? Ile rowerów? Mój cudny mąż dzięki Google maps w opcji street view określał z dokładnością do kilku metrów gdzie jest telefon: „Teraz, po prawej stronie zobaczysz rzeźbę – kilku facetów przy stole, i tam właśnie powinien być!”. Dzielni policjanci, którzy potrafią działać w przedpotopowych warunkach. Dziękuję.

ZAPOTRZEBOWANIE NA NOWE TECHNOLOGIE: może tak petycję? Podpisy wszystkich rodaków? Dostęp do Internetu dla wszystkich umundurowanych. Prosimy.

Zobacz także

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-12024

Inspiracje są wszędzie. Wystarczy czasami przymrużyć oczy…

Jagoda Matuła-Krawczyk z Matuszka Tattoo opowiada o swojej pasji i kolorach, które w jej pracach są szczególnie ważne!

Ludzie / #Artykuł

classic-jpg-11984

„Po pierwsze powoli” – na zajęciach metodą Feldenkraisa

Czym jest technika Feldenkraisa? Jak może pomoc w odzyskaniu równowagi?

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-11839

Konique – marka dla koniarzy

Konique to młoda polska marka produkująca unikalne produkty dla koniarzy! To magiczne produkty rzemieślnicze dla miłośników zwierząt.