/hamag/assets/krolak-big-jpg-515.jpeg

Energia kolorów

Karina Krølak. Projektantka biżuterii pełna pasji, roztaczająca wokół siebie jedynie dobrą energię. W jej oczach widać wodę, która daje jej nieustanny flow życiowy.

Data publikacji: 16.11.2015

O powrocie do idei kunsztu, satysfakcji wykonania swojej pracy głową, sercem i rękami opowiada w Pracowni nr. 13 [sic] na warszawskiej Pradze.

Paulina Popek: Tak się złożyło, że Twoja twórczość od zawsze związana jest z dwoma szczególnymi miejscami, których nie sposób pominąć – Kubą i Skandynawią. Czy inspiracja Havaną i Kopenhagą jest widoczna w Twoich kolekcjach?

Karina Krølak: Oczywiście, w moich projektach można zauważyć mnóstwo rzeczy kolorowych. Z kolei najnowsza kolekcja, którą tworzę – INVISIBLE – będzie transparentna. Poprzednia – SQUARE RINGS – to ponad trzy tysiące różnokolorowych krążków, a żaden z kolorów nie powtarza się. Zamykała ona pewien etap związany z podróżami, z jubileuszem, ze spokojem. Ta jest i futurystyczna i przewrotna, ale po to tylko, żeby za chwilę zupełnie zmienić materiał...

Karina Krolak Na zdjęciu: Karina Krølak, fot.: Agata Schiller

P.P.: Nowy materiał? Uchylisz dla nas rąbka tajemnicy?

K.K.: Następne rzeczy będą wykonywane z porcelany, czego nigdy jeszcze nie robiłam!

P.P.: Czyli zupełna zmiana technologii i materiału? 

K.K.: Podążam za podpowiedziami instynktu, nie planuję kolekcji... Nie przygotowuję projektów na wiosnę, lato, jesień czy zimę… Głównie dlatego, że notorycznie jestem proszona o coś, co zrobiłam jakiś czas temu. Wówczas, jeżeli tylko jestem w stanie, zatrzymuję się i realizuję zamówienie. Moja praca to wielka niewiadoma. Poza tym muszę zaopatrzyć dwa sklepy w Warszawie, wykonać rozmaite rzeczy w pracowni oraz odpowiedzieć na wszystkie maile i zapytania.

P.P.: Czyli wciąż, niezmiennie, wykonujesz swoje projekty od A do Z...

K.K.: Od rana do wieczora jestem w pracowni, niczego nie zlecam, nie posiłkuję się asystentami czy pracownikami. Wykonuję wszystko od początku do końca sama – od zakupu materiałów, połączenia kolorów, wyboru techniki, realizację, aż po finalną sprzedaż i kontakt z klientkami. Cały ten proces zajmuje mi bardzo dużo czasu, ale staram się robić to najlepiej, jak mogę. 

P.P.: Opowiedz trochę o idei Be the one...

K.K.: Moje rzeczy są sygnowane, więc dana osoba dokładnie wie, od kogo pochodzi bransoletka czy naszyjnik i może być pewna, że zostały one wykonane fair. Dziś, gdy świat zalewany jest rzeczami tandetnymi, tzw. „chińskimi“ nie można zapominać o projektantach. Ludzie nie potrafią zdefiniować tego zawodu. Często nie wiedzą kim jest projektant. Nie są w stanie wyobrazić sobie, czym my się właściwie zajmujemy...

Havana / Kopenhaga fot.: Jola Skóra

P.P.: Więc jaka jest Karina Krølak – projektantka? 

K.K.: Wiem na pewno, że jestem bardzo pracowita. Projektant musi być pracowity, żeby projektowanie mogło być jego zawodem i pracą. Trzeba być także skrupulatnym, jednak bez przesady. 

P.P.: A sam proces tworzenia projektu, tzw. projektowanie?

K.K.: Staram się wymyślać swoje wzory. Nie odwzorowuję, nie podglądam, tylko tworzę od początku do końca, zgodnie ze swoim sumieniem. Projektant podpisuje się pod każdą swoją rzeczą.

P.P.: Co w projektowaniu sprawia Ci największą przyjemność?

K.K.: Najcenniejsze są pomysły. Pomysły, których nie było wcześniej. Kiedy pojawia się jakaś idea to sprawdzam, czy nikt nie wymyślił czegoś podobnego... Szczęśliwie udaje mi się być oryginalną... Nie przepadam za tym, gdy znajduję produkty przypominające te stworzone przeze mnie. Chyba najfajniejsze jest też to, że każdy dzień jest inny. Obcuję ze wspaniałymi kolorami, z różnymi materiałami. Jest to praca w pewnym sensie „pierwotna“, bo trudno powiedzieć, że ludowa. Celebruję pracę rąk. Właściwie głowy i rąk. Czyli nie ma tutaj maszyn, nie wyręczam się też tzw. „tanią siłą roboczą”. Nie sprowadzam kontenerów z materiałami. Choć pewnie bym mogła... Na szczęście jestem w stanie okiełznać cały proces produkcyjny sama...

P.P.: Jak się czujesz, kiedy projektujesz biżuterię dla Polek?

K.K.: Nie sądziłam nigdy, że będę mieszkać w Polsce. A jestem bardzo dumna z tego, że jestem Polką. Polska to dla mnie wspaniały i piękny kraj. Myślałam raczej, że zostanę w Kopenhadze, bo wciąż wydaje mi się, że jestem dziewczyną stamtąd. Może niekoniecznie z tego miasta, ale na pewno z Północy... Wracając do pytania, cieszę się z tego, że mogę projektować dla każdej kobiety, bez względu na to skąd jest. Moją biżuterię noszą Panie z wielu krajów, także Madonna czy Lana Del Rey.

P.P.: Masz jakieś obserwacje na temat swoich Klientek?

K.K.: Gdy przyglądam się kobietom, które odwiedzają moją pracownię – to jestem zachwycona! Przede wszystkim cechuje je odwaga i to, że dokonują przemyślanych zakupów. Za każdą z nich ukrywa się inna historia. One mnie inspirują, „ładują baterie“. Dzięki nim projektuję, a zajmuję się tym od 2004 roku, czyli momentu pierwszej publikacji sesji mody z moją biżuterią w „Wysokich Obcasach”.

P.P.: Jak postrzegasz swoją pracę?

K.K.: Zajmuję się rzeczą luksusową, bo to, co wytwarzam nie jest przedmiotem pierwszej ani drugiej potrzeby. Nie ratuję nikomu życia, ale mogę poprawić humor! W mojej pracy nie ma żadnych złych emocji, dlatego kocham to, co robię. Nie myślę o projektowaniu, jak o zawodzie, chociaż żyję z tego.

P.P.: A jak wygląda Twój dzień?

K.K.: Każdy jest inny. Wstaję rano, uśmiecham się i nie wiem, co przyniesie dzień. Tak na poważnie, to wykonuję tak różne czynności, pracuję z tak różnymi materiałami i odpowiadam na zamówienia klientek… Najbardziej cieszy mnie, kiedy ktoś zamawia prezent dla bliskiej osoby, a ta osoba odzywa się do mnie z podziękowaniem... Któż jeszcze może wykonywać tak przyjemny zawód? Nikt nie wraca do sklepu i nie mówi: świetny sweter, a ja mam zawsze odpowiedź. Zawsze. I to jest urocze i wspaniałe. Bardzo budujące.

P.P.: Zaprojektowałaś już kilka kolekcji. Jak wygląda praca nad przygotowaniem cyklu? Najpierw jest myśl? Materiał? Emocja? 

K.K.: Różnie. Czasami odkrywam materiał... Innym razem inspirują mnie podróże i zestawienie kolorów, na które patrzę... A bywa i tak, że punktem wyjścia czynię pomysł, który musi być narysowany na papierze i potem konsekwentnie realizowany metodą prób i błędów. Trzy początki, a potem próbowanie, jak to zadziała... 

P.P.: Kolekcja, którą tworzyłaś najkrócej?

K.K.: Zajęła mi dosłownie kilka minut. Gdy zobaczyłam materiał, to wiedziałam dokładnie, co z niego stworzę. Było to połączenie pomysłu skandynawskiego i kolorów Hawany. Nie zdradzę, który wzór mam na myśli. Rzeczywiście zdarzają się kolekcje, które nazywam „sprytnymi“. Wiem, że ten projekt będzie się zawsze podobał. Poza tym jest to dobry pomysł na prezent, nie jest zbyt kosztowny i de facto jest fajną rzeczą, wymyśloną od początku do końca. 

P.P.: A najdłuższa?

K.K.: Zdecydowanie SQUARE RINGS, czyli krążki. Pracowałam dwa miesiące, od pomysłu, poprzez projekt, aż do ostatecznego etapu, w którym można było to nazwać kolekcją.

Havana / Kopenhaga fot.: Jola Skóra

P.P.: W jaki sposób poszukujesz swoich materiałów, jak je testujesz?

K.K.: Różnie. Dużo podróżuję. Staram się je przywozić, chcę uniknąć sytuacji, że wszyscy projektanci zaopatrują się w jednej hurtowni. Wiele materiałów tworzę sama. Praca ta polega na mozolnym wytapianiu. A nierzadko dzieje się tak, że niszczę 10 rzeczy, zanim powstanie nowa. Nie da się zapanować nad każdym materiałem. Sporo materiałów topię, np. kolczyki wkręcane. Ale też staram się wiele z nich przetwarzać, głównie te, które są bezużyteczne. Praktykuję recycling w takiej zaskakującej, ładnej odsłonie. Używam także wielu kruszyw szlachetnych: srebra, kryształów, kamieni półszlachetnych. Często łączę je intuicyjnie z innymi materiałami. 

P.P.: Czy potrafisz wskazać najdziwniejszy materiał, tzn. taki, który zobaczyłaś w niebanalnym miejscu i pomyślałaś, że musisz go mieć, bo chcesz z niego coś zrobić?

K.K.: Mam same takie dziwne materiały. Ostatnio, na 25-leciu Galerii Milano, miałam specyficznie barwioną pleksi. Stopiłam ją i tak wykręciłam kombinerkami, że powstał naszyjnik trójwymiarowy. Wygląda jakby został wydrukowany w 3D. Materiał się jeszcze gotował, miał mnóstwo bąbli... a sama pleksi oraz farba – zupełnie zaskakujące. To było bardzo ciekawe doświadczenie.

P.P.: Co Cię czeka w najbliższym czasie?

K.K.: Nie mogę się doczekać historii z porcelaną. Tak się złożyło, że mamy w pracowni piec do ceramiki i to był właściwy początek tej historii... Pomyślałam, że zmierzę się z tym materiałem – najpierw drobiazgi, a potem większe rzeczy. Co z tego wyjdzie? Ile potłukę? Nie wiem... Obecnie wybieram się na wakacje, by odpocząć. Jak wrócę zobaczymy, co powstanie... 

Zobacz także

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-12024

Inspiracje są wszędzie. Wystarczy czasami przymrużyć oczy…

Jagoda Matuła-Krawczyk z Matuszka Tattoo opowiada o swojej pasji i kolorach, które w jej pracach są szczególnie ważne!

Ludzie / #Artykuł

classic-jpg-11984

„Po pierwsze powoli” – na zajęciach metodą Feldenkraisa

Czym jest technika Feldenkraisa? Jak może pomoc w odzyskaniu równowagi?

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-11839

Konique – marka dla koniarzy

Konique to młoda polska marka produkująca unikalne produkty dla koniarzy! To magiczne produkty rzemieślnicze dla miłośników zwierząt.