/hamag/assets/otwarcie-jpg-11986.jpeg

„Po pierwsze powoli” – na zajęciach metodą Feldenkraisa

Czym jest technika Feldenkraisa? Jak może pomoc w odzyskaniu równowagi?

Data publikacji: 11.12.2017

Obok mnie ćwiczą dwie starsze panie i gibka, młoda blondynka. Przez godzinę powtarzamy niespiesznie kilka sekwencji ruchów – powoli i z dużą uważnością. Nie wyciskamy, nie spływa z nas pot, dużo odpoczywamy. Ktoś mógłby zapytać: co się tu właściwie dzieje? O metodzie Feldenkraisa rozmawiam z instruktorką Moniką Paszkowską-Toboła.

Sylwia Dziwińska: Mam wrażenie, że metoda Feldenkraisa jest w Polsce mało znana. Wśród moich znajomych wiedziała o niej tylko koleżanka, która jest tancerką. Czy mogłabyś opowiedzieć na czym polegają ćwiczenia, jakie jest ogólne założenie i jakich efektów można się spodziewać praktykując metodę Feldenkraisa?

Monika Paszkowska-Toboła: Metoda polega na poszerzaniu świadomości poprzez ruch – posługując się słowami samego twórcy Moshe Feldenkraisa. To docieranie do naszej świadomości poprzez ciało – drobne, niespieszne ruchy, po to, aby zwiększyć uważność, móc dostrzec różnice i dzięki temu zmienić swoje nawyki ruchowe. Bo kształtujemy je przez długie lata, zarówno przez fizyczne, jak i psychiczne okoliczności, w których przyszło nam funkcjonować.

Fot. Olga Paszkowska

S.D.: Jakie to mogą być nawyki?

M.P.T.: Na przykład siadamy w ławce mając 6-7 lat i siedzimy w niej przez kolejnych 12 albo i dłużej. Mało biegamy, mało się ruszamy. Zwykle jesteśmy pochyleni, głowa ucieka nam do przodu i nie jest podparta kręgosłupem. Taka postawa skutkuje bólami pleców, sztywnością i ogólnym dyskomfortem. I oczywiście nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jeździmy samochodem, korzystamy z wind i ruchomych schodów – mamy coraz mniej okazji do tego, żeby używać całego naszego repertuaru ruchowego. Ograniczamy się do pozycji zgiętej, mało się obracamy, skręcamy, nie patrzymy na boki. Zgodnie z regułą, że to, co nieużywane zanika, tracimy sporo ze swoich naturalnych możliwości. Ćwiczenia, które proponuje metoda Feldenkraisa mają na celu przywrócenie /-/ zakresu ruchu, który kiedyś mieliśmy i z którego przestaliśmy korzystać.

S.D.: Zauważyłam, że dużo ćwiczeń angażuje miednicę?

M.P.T.: Tak. Feldenkrais uważał, że miednica jest centrum, które daje nam energię i moc dla każdego ruchu, nawet ruchu palcami. Jeśli nie czerpiemy siły z miednicy, to jest nam trudniej i przeciążamy ciało. Jeśli gramy na fortepianie albo piszemy na klawiaturze, to prędzej czy później poczujemy dyskomfort. Gdy natomiast zaangażujemy całe swoje ciało czerpiąc siłę z miednicy, to uzyskamy większą harmonię i nie będziemy odczuwać dolegliwości. Poza tym będziemy poruszać się z większą łatwością i elegancją. Tancerze, sportowcy, muzycy, którzy zawodowo posługują się ruchem praktykując tę metodę, będą w efekcie poruszać się w piękniejszy i bardziej harmonijny sposób.

S.D.: Te efekty będą widoczne?

M.P.T.: Tak. Moshe Feldenkrais ujął to słowami: „Aby to, co niemożliwe uczynić możliwym, to co możliwe łatwym, a to co łatwe pięknym i eleganckim”. Z metody może korzystać każdy – zarówno ktoś z ograniczeniem bólowym, jak i tancerze, którzy mają ponadprzeciętnie wyćwiczony ruch. Takie osoby mogą nabrać większej lekkości, łatwości i gracji.

S.D.: „Po pierwsze powoli”, to słowa którymi rozpoczęłaś zajęcia. Za każdym razem wykonujemy dość proste ćwiczenie, które na kolejnym spotkaniu już się nie powtarza. To, jak dla mnie, dość unikatowe…

M.P.T.: Lekcji w metodzie jest kilkaset. Dzięki nim z różnych stron docieramy do naszego układu nerwowego i dajemy mu dużą ilość sygnałów, aby mógł on wybrać dla siebie nowy, prostszy sposób. Dlaczego powoli? Bo jeśli robimy coś szybko, to robimy to odruchowo, nawykowo i nie zastanawiamy się nad tym. Zmiana jest możliwa tylko wtedy, gdy dostrzeżemy różnicę, a do tego potrzebne jest wolne tempo. Potrzeba czasu, aby głowa coś zauważyła, poczuła i zdała sobie sprawę, że można to zrobić w inny, łatwiejszy sposób.

Poza powolnym tempem ważne są wariacje, aby za każdym razem wykonać ruch trochę inaczej. Jeśli dajemy sobie czas, to układ nerwowy próbuje inaczej wykorzystać nasze ciało do poszczególnego ruchu. To widać na początku i na końcu lekcji. Pojawia się wtedy ćwiczenie-klamra: ten sam ruch jest odczuwany zupełnie inaczej. Świadczy to o tym, że zaangażowana uważność i niespieszne tempo przynoszą efekty. To oczywiście małe zmiany i możemy ich od razu nie dostrzec, ale nasze ciało uczy się szybko, w ciągu sekund, nie lat. Z małych zmian budują się te większe, odczuwalne.

S.D.: Podczas zajęć byłam wielokrotnie zdziwiona, że wykonuję drobne ruchy, a po zajęciach czuję, że inaczej idę, albo w trakcie zajęć czuję, że jedna moja ręka jest wydłużona.

M.P.T.: To pokazuje jak nieuważność ogranicza nasze postrzeganie siebie. Jeśli nawet przez krótką chwilę poświęcamy uwagę jakiemuś obszarowi ciała, to staje się on bardziej wyraźny dla układu nerwowego. Stąd ta różnica – po kilku sekwencjach ruchu ręka czy noga wydają się dłuższe lub szersze.

S.D.: Często jest mi trudno porównać dwa proste ruchy, które występują po sobie. Mimo uważności, te wrażenia są dla mnie bardzo ulotne…

M.P.T.: Dlatego staram się opisywać to, co robimy. A taka sytuacja jak twoja świadczy o zanurzeniu na innym poziomie, niż ten do którego jesteśmy przyzwyczajeni, czyli poziomu akademickiego. Potrafimy zapamiętać kilka usłyszanych wcześniej zdań. Gdy przechodzimy na poziom ciała i chcemy porównać, co się dzieje podczas kolejnego ruchu, to ten wcześniejszy przestaje w nas istnieć i dlatego trudno go przywołać. To jest całkowicie naturalne, świadczy, że przeszłaś na poziom ciała a nie pozostałaś tylko w głowie (śmiech).

S.D.: Kilka razy przeszłaś Camino de Santiago. Czy praktyka Feldenkraisa pomogła ci w tym?

M.P.T.: Zdecydowanie! Zawsze wydawało mi się, że jestem dobrym piechurem. Za pierwszym razem po przejściu 750 km czułam się zmaltretowana, miałam dwa razy zapalenie ścięgien. Kiedy cztery lata później wyruszyłam na ten szlak, byłam już w połowie nauki metody Feldenkraisa. Podczas trasy byłam trochę zmęczona, ale jednocześnie czułam jakby mi urosły skrzydła i przeszłam ten długi odcinek z ogromną łatwością. Skutki ćwiczeń zauważam wszędzie: podczas wstawania z łóżka, obracania się, sięgania – mój obrót jest szerszy. Trwa to już 10 lat, takich momentów jest mnóstwo, ciągle odkrywam coś nowego i mam nadzieję, że to nie koniec (śmiech).

S.D.: Opowiadałaś kiedyś historię, gdy biegnąc na autobus poczułaś inaczej swoje biodro…

M.P.T.: Jeśli mniej poruszamy jednym biodrem podczas chodzenia – ja byłam taką osobą, to układ nerwowy wyrównuje to odczucie, bo inaczej by zwariował, gdyby za każdym razem czuł, że coś jest krzywe. Każdą naszą asymetrię czy niedoskonałość traktujemy więc jak coś normalnego. Pewnego razu biegnąc na autobus, niespodziewanie poruszyłam moim leniwym biodrem , zauważyłam, że miednica porusza się w obie strony, a nie tylko w jedną – byłam tak zaskoczona, że chciałam biec dalej, zapominając o autobusie. Takich historii uczestnikom zajęć przydarzają się dziesiątki albo setki.

Cenne w tej metodzie jest też to, że nie wymaga bezwzględnej systematyczności. Można pracować „rzutami” i przestawać, a i tak nic nie „opada”, jak na siłowni (śmiech). Nasz układ nerwowy pracuje mimo tego, że nie ćwiczymy i nadal korzysta z przepracowanych lekcji. Każde zajęcia są „ładowaniem” informacji, które w swoim czasie zostają zintegrowane i wykorzystane. Dla mnie było to cudowne od początku, bo absolutnie nie jestem systematyczna (śmiech).

S.D.: Kto przychodzi na zajęcia?

M.P.T.: Najczęściej przychodzą osoby z dwóch biegunów: przyprowadzone bólem i takie które pracują ruchem – muzycy i tancerze, aktorzy, sportowcy. Oni szukają większej łatwości i piękna swoich ruchów. Plusem metody jest to, że nie musimy nieustanne pamiętać żeby np. się nie garbić, tylko w momencie, kiedy już odpalimy „autopilota”, to przestaje nam być w zgarbieniu wygodnie i ciało samo znajduje inną pozycję. Prowadzę też zajęcia indywidualne. Wtedy zamiast prowadzić pacjenta głosem, tak jak robimy to w grupie, wykonuję ćwiczenia jakby „za niego”. Im większe ograniczenia ruchowe tym bardziej zapraszam na lekcje indywidualne. Ogromne efekty widać u dzieci ze wzmożonym, jak w dziecięcym porażeniu mózgowym czy obniżonym napięciem mięśniowym, np. z zespołem Downa. Metoda wpływa też na rozwój psychofizyczny. Dzieci w czasie lekcji gaworzą i śmieją się, stają się bardziej ufne i ciekawe świata.

Choć nie jest to celem, praktykując metodę Feldenkraisa, możemy np. wyrobić sobie pośladki. Dlaczego obwisają nam pośladki? Bo ich nie używamy. Jeśli zmienimy sposób poruszania się i zaczniemy ich używać, to one w naturalny sposób się zaokrąglą (śmiech).

S.D.: Dziękuję za rozmowę! Również za fragment o pośladkach (śmiech).

 

Monika Paszkowska-Toboła – od 10 lat zgłębia tajniki metody Feldenkraisa a od 6 prowadzi zajęcia grupowe i indywidualne w Studio Jogi Yam w Poznaniu. Ukończyła 4-letni Trening Metody Feldenkraisa w Lewes, UK, lekarka, himalaistka lubi także angielski humor i hiszpańską kuchnię. Prywatnie mama Antosia i żona Przemysława. Mieszka w Poznaniu.

Zobacz także

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-12024

Inspiracje są wszędzie. Wystarczy czasami przymrużyć oczy…

Jagoda Matuła-Krawczyk z Matuszka Tattoo opowiada o swojej pasji i kolorach, które w jej pracach są szczególnie ważne!

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-11839

Konique – marka dla koniarzy

Konique to młoda polska marka produkująca unikalne produkty dla koniarzy! To magiczne produkty rzemieślnicze dla miłośników zwierząt.

Ludzie / #Recenzja

classic-jpg-11831

KALINA i jej „Czyste Szumienie”

Polski pop w najlepszym wydaniu – KALINA „Czyste Szumienie” już w sklepach!