/hamag/assets/vr-big-jpg-4066.jpeg

To nie science fiction, to wirtualna rzeczywistość

Wirtualna rzeczywistość kreuje sztuczny obraz świata. W jaki sposób możemy wykorzystać tę technologię w życiu codziennym?

Data publikacji: 06.08.2016
Mój pierwszy seans w kinie IMAX. Błękitna laguna, rafy koralowe, niesamowita feeria barw, gra świateł i burza emocji. Mocnych emocji, bo chociaż seans ten odbył się jakieś 20 lat temu, wciąż bardzo dobrze go pamiętam.

Film w wersji 3D sprawiał wówczas ogromne wrażenie. I pomimo ograniczeń technologicznych, obraz, który wtedy widziałam był tak realny, że niektórzy widzowie próbowali dotknąć dłonią rybek ze szklanego ekranu. Dziś tamte sceny to już tylko odległa historia. Rozpoczyna się nowa era wirtualnej rzeczywistości!

Czym jest wirtualna rzeczywistość?

Wirtualna rzeczywistość (j. ang. virtual reality) to technologia, która kreuje sztuczny obraz świata. Polega na multimedialnym stwarzaniu komputerowej wizji przedmiotów, przestrzeni i zdarzeń. Obraz ten może reprezentować zarówno elementy świata realnego (symulacje komputerowe), jak i zupełnie fikcyjnego (gry komputerowe science fiction). Innymi słowy, to technologia, dzięki której możemy przenieść się do wirtualnego świata. Możliwości takiej rzeczywistości są ogromne, a nasze wirtualne uniwersum może znaleźć się wszędzie. Istnieje jedno „ale”. Aby wpaść w otchłań wirtualnych zdarzeń, potrzebujemy specjalnych okularów.

Obecnie te najbardziej popularne to Oculus Rift. Produkt, który w marcu 2014 roku został kupiony przez serwis Facebook. O co tyle szumu? O technologię, która w przyszłości może skutecznie zrewolucjonizować świat i zmienić nasze kategorie postrzegania.

Dlaczego wirtualna rzeczywistość może zachwycać?

Kiedy po raz pierwszy założyłam Oculus Rift byłam bardzo zaskoczona. Nagle znalazłam się pod wodą, a moja wycieczka po morskich głębinach miała się dopiero rozpocząć. Doznania wzmacniały bąbelki, które wydobywały się z mojego stroju do nurkowania oraz dźwięki – w słuchawkach słyszałam morski świat i… „swój” oddech. W tamtej chwili moje wspomnienie z IMAXa wydało mi się śmieszne. Wirtualna rzeczywistość, w której właśnie się znalazłam, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie bez powodu wideo 360 stopni było najczęściej wymienianym trendem w większości podsumowań branżowych roku 2015. Obraz 2D to już historia. Nadchodzi nowy wymiar doświadczeń. Taki, w którym to widz jest w centrum wydarzeń, a obraz, zsynchronizowany z odpowiednio dobranymi dźwiękami, otacza go ze wszystkich stron.

Kto z niej skorzysta?

Wyobraźmy sobie, że kupujemy mieszkanie. Ci, którzy przetrwali ten proces, wiedzą, ile czasu zajmuje znalezienie wymarzonego „m”. Żmudne dojazdy, dziesiątki obejrzanych lokali, długie rozmowy z deweloperami. Wirtualna rzeczywistość ma szansę to zmienić. Któż z nas nie chciałby w ciągu ułamka sekundy znaleźć się w wybranym przez siebie mieszkaniu i podjąć szybką decyzję – tak, to lokum ma potencjał, warto je zobaczyć na żywo, nie – miejsce kompletnie się nie nadaje, brak w nim klimatu. Brzmi jak science fiction? Nic bardziej mylnego. Oculus Rift już teraz oferuje takie możliwości. Narzędzie to nie jest jeszcze skomercjalizowane, ale już wpływa na przyszłość rynku deweloperskiego.

Oculus w bardzo realny sposób oddaje rzeczywistość. Na tyle skutecznie omamia nasze zmysły, że gdyby podczas oglądania wirtualnego mieszkania ktoś wyskoczył nagle zza ściany, zamarlibyśmy z zaskoczenia, a poziom naszego ciśnienia podniósłby się o kilkanaście jednostek. Wraz z branżą deweloperską zmieni się także branża wnętrzarska. Chyba każdy z nas, urządzając mieszkanie, skorzystałby z opcji zobaczenia projektu z bliska, zanim zostanie zrealizowany.

Wirtualna rzeczywistość daje takie możliwości. Rewolucja na miarę XXI wieku? Interaktywne katalogi wnętrzarskie, które od 2014 roku wydaje chociażby IKEA, odejdą do lamusa. Wirtualną rzeczywistość w dość ciekawy sposób wykorzystuje branża motoryzacyjna. Podczas targów CES na początku 2016 roku Audi pokazało, w jaki sposób zamierza sprzedawać samochody z wykorzystaniem VR. Już niedługo każdy klient, zainteresowany kupnem auta tej marki, będzie mógł obejrzeć swój wymarzony model w wirtualnej rzeczywistości. Wybór koloru, czy rodzaju tapicerki to żadna nowość i już teraz takie możliwości oferuje symulacja online, ale znalezienie się w konkretnym pojeździe, zajrzenie pod maskę, sprawdzenie pojemności bagażnika, a przede wszystkim obejrzenie samochodu z bliska – to czynności, które mają przekonać potencjalnego klienta do zakupu.

Rola wirtualnej rzeczywistości w tej branży na tym się nie kończy. Pomyślmy o VR i symulatorach jazdy. Jeśli każdy z nas będzie mógł na własnej skórze odczuć skutki przejażdżki z nadmierną prędkością, z pewnością, wsiadając za prawdziwe kółko, zdejmie nogę z gazu.

Co dalej?

Według Palmera Luckeya, twórcy Oculusa, do wirtualnej rewolucji jeszcze nam daleko. Przeszkody są dwie: technologia, która VR obsługuje oraz budżet. Aby Oculus się sprawdził, musi zostać upowszechniony, dostępny dla wszystkich i nie powinien kosztować kilku tysięcy dolarów. Dlatego też Luckey szacuje, że prawdziwy boom na wirtualną rzeczywistość nastąpi za jakieś 5–6 lat. Plany? Włączenie do wirtualnej rzeczywistości kolejnych zmysłów – przede wszystkim dotyku, ale i węchu czy smaku. Dokąd zmierza przyszłość VR? Luckey twierdzi, że Oculus albo jego modyfikacja, będzie bardziej popularna niż obecnie smartfon. Ale czy rzeczywiście tak się stanie?

Wirtualnej rzeczywistości depcze po piętach… rozszerzona rzeczywistość – z j. ang. augmented reality (AR), czyli technologia, która łączy świat rzeczywisty z tym generowanym cyfrowo. Do tej pory augmented reality najczęściej wykorzystywano w prasie (w druku o małym i wielkim formacie). Dzięki aplikacji mobilnej, na przykład Blippar, czytelnik mógł zeskanować daną grafikę i obejrzeć dodatkowy, cyfrowy materiał, np. film wideo. Rozszerzoną rzeczywistość w świetny sposób wykorzystywała także Sephora. W mediolańskim salonie umieszczono specjalne lustro. Klientka, która się do niego zbliżała, widziała swoje odbicie oraz… paletę cieni do powiek. Mogła je momentalnie przetestować. Projekt okazał się genialny i było o nim naprawdę głośno. Inny przykład wykorzystania rozszerzonej rzeczywistości to wirtualne przymierzalnie czy interaktywne katalogi, np. IKEA, o których wspomniałam już wyżej. Ale to już przeszłość. Obecnie rozszerzona rzeczywistość jest zjawiskiem bardziej zaawansowanym.

Mam na myśli produkt HoloLens Microsoftu, czyli specjalne gogle, które po założeniu nie spowodują – tak jak w przypadku Oculusa – nagłego przeniesienia do wirtualnej rzeczywistości, ale sprawią, że na widoczny przez nas obraz zostaną nałożone dodatkowe, interaktywne elementy. W styczniu 2016 roku Microsoft umieścił w sieci sześciominutowy film pokazujący zastosowania gogli. Przypominają one Oculus, inny jest tylko efekt wizualny. W HoloLens mamy do czynienia z mixed reality, czyli połączeniem augmented i virtual reality. Fantastycznym rozwiązaniem Microsoftu pozostaje możliwość oglądania obrazu w jednym czasie przez kilka osób. Plusem jest także opcja podłączenia gogli bez dodatkowych kabli i urządzeń, których obecnie wymaga Oculus. Inna kwestia to design – goglom Microsoftu bliżej do designerskich okularów, podczas gdy wygląd i kształt Oculusa pozostawia wiele do życzenia.

Ostatecznie pojedynek kilku rzeczywistości dopiero się rozegra. Nie zwycięży ten, kto szybciej wprowadzi na rynek daną technologię, ale ten, kto przekonana społeczeństwo do jej stosowania. Kiedyś taką nowością były telewizory, komputery, smartfony, a już niebawem być może nastanie era Oculusów i HoloLensów? Niewątpliwie obraz i wideo 360 stopni, to trend, który będzie się umacniał.

Zobacz także

Trendy / #News

i-dz-icon-jpg-13185

Małe zmiany dla dużej różnicy

Już 22 kwietnia obchodzić będziemy Międzynarodowy Dzień Ziemi. Z tej okazji warto poszukać sposobów na to, by zadbać o naszą planetę.

Trendy / #News

ikea-wiosna-icon-jpg-13175

Wiosenny powiew świeżości w IKEA

Wraz z wiosną w sklepach IKEA pojawiają się nowości produktowe, pozwalające tchnąć nieco świeżości do naszych czterech ścian.

Trendy / #News

s-d-icon-jpg-13159

Sztuka w cyfrowej odsłonie

Sztuka i technologia coraz częściej się przecinają. Chociaż nie, to złe słowo – raczej się: uzupełniają. Najlepszym tego dowodem jest ogłoszona właśnie współpraca pomiędzy domem aukcyjnym DESA Unicum a firmą Samsung.