/hamag/assets/zosia-wawrzyniak-big1-jpg-524.jpeg

Dogonić siebie

W 2010 roku pobiegła swój pierwszy półmaraton, a sześć miesięcy później już cały dystans. Miała wtedy tylko 24 lata, a bieganie nie było jeszcze tak popularne jak dziś, szczególnie wśród kobiet.

Data publikacji: 30.10.2015

Poznań, Barcelona, Berlin, Paryż, Rzym, Praga, Palma, Kolonia – obecnie ma już na swoim koncie jedenaście maratonów i planuje następne, ciekawe gdzie teraz? Zosia Wawrzyniak współtworząca blog „Kobiety Biegają”, propagatorka biegania oraz zdrowego i aktywnego trybu życia. 

Zosia biega już od dziecięciu lat, a tak na poważnie od pięciu. Pierwsze biegi były nieśmiałe, krótkie, nieregularne, bez większego planu i celu. Teraz wie, że warto dbać o systematyczność i jako doświadczona biegaczka twierdzi, że warto poświęcić czas, aby przygotować ciało do wysiłku (przecież nawet trzy kilometry to sporo!). Często zwraca uwagę na to, jak inni biegają, ale wie, że zawsze będzie ktoś wolniejszy i ktoś szybszy, dlatego stara się patrzeć głównie na swoje a nie czyjeś postępy. 

Zosia Wawrzyniak Na zdjęciu: Zosia wawrzyniak, fot.: Tomasz Misiorny – fotofinisz.pl

Zosia biega

Do swojego pierwszego półmaratonu w 2010 roku, jak sama twierdzi, podeszła raczej nieprofesjonalnie. Biegła w zwykłej bawełnianej koszulce i bluzie (co teraz wydaje jej się zabawne). Wystartowała po to, aby udowodnić sobie, że potrafi zdobyć się na tak duży wysiłek i przezwyciężyć słabości. Bieg trwał 2 godziny i 28 minut, co nie jest złym czasem (dziś osiąga wynik poniżej 2 godzin), wtedy przede wszystkim cieszyło ją samo ukończenie biegu. To dlatego początki są takie piękne (chociaż bieganie zawsze jest piękne!) – nie ma się oczekiwań, liczy się czysta przyjemność. Wkrótce potem dostała się do drużyny „Gazety Wyborczej”, która szukała osób chętnych do pokonania swojego pierwszego maratonu. Powiedziała sobie, że zrobi ten jeden w życiu maraton i koniec, tak tylko, aby spełnić marzenie i go „odhaczyć”. Stało się jednak inaczej... Trenowała od maja do października pod okiem Artura Kujawińskiego. We wrześniu przebiegła w Pile swój drugi półmaraton, który był generalną próbą przed tym właściwym biegiem i polepszyła czas o 27 minut, udowadniając tym samym, że regularne treningi są w stanie znacznie wpłynąć na wynik końcowy. Gdy nadszedł czas zawodów, wiedziała, że jest bardzo dobrze przygotowana, choć jednocześnie zastanawiała się, czy spotka się ze słynną „ścianą biegacza” (każdy ma kryzys w innym czasie)... Oczywiście nie raz czuła, że strajkują nogi, głowa, ale mimo wszystko nie myślała o poddaniu się. Na mecie i jeszcze długo potem w chwili największego zmęczenia pojawiło się to niezwykłe uczucie, ogromna satysfakcja, właściwie endorfinowy szał, na granicy totalnego absurdu, który związał ją już na stałe z biegowym życiem. Zrobiła sobie rok przerwy od maratonu, ale nie od biegania i w marcu 2012 roku wystartowała w Barcelonie. Podczas drugiego wyścigu uzyskała jeszcze lepszy czas, a już pół roku później biegła w Berlinie. Ten niesamowity, piękny maraton choć bolał jak każdy inny, dostarczył pozytywnych emocji – szybka trasa i mnóstwo kibiców, którzy fantastycznie dopingowali uczestników. Zosia, jeśli nie biega, sama nakręca ludzi, aby podczas maratonu wyszli na ulicę, bo wie, jak to pomaga. W marcu biegła maraton dla kobiet w Palmie na Majorce zorganizowany przez Kathrine Switzer, która w 1967 roku jako pierwsza kobieta oficjalnie ukończyła maraton. W tym bardzo kameralnym biegu wzięło udział tylko 97 kobiet, a 79 go ukończyło. – To był inny maraton niż wszystkie. Jak biegniesz w tłumie nie myślisz o tym, że wokół ciebie jest tyle osób, nie doceniasz dopingu. Duże odległości między osobami, walka z bólem, gdy miałam już 30 km w nogach, a nie było bodźców w postaci kibiców… Na metę wbiegłam jako piętnasta, dodaje z uśmiechem, nigdzie takiego wyniku nie osiągnęłam i udało mi się zrobić swoją życiówkę! 

Zosia i Magda Na zdjęciu: Magda i Zosia, fot.: fotoaktywne.pl

Technologie/ubrania/gadżety

Po pierwsze profesjonalne buty do biegania. Lepiej w nie zainwestować niż potem opłacać lekarza. Zosia wybrała klasyczny model Nike Pegasus, którymi pokonuje dystanse maratońskie. 
Po drugie zegarek, Nike+ Sport- watch GPS, który dzięki wbudowanemu GPS-owi pokazuje dystans, tempo, tempo średnie, spalone kalorie (do zegarka trzeba mieć osobno pulsometr). Na dedykowanym doń serwisie internetowym można stworzyć konto i obserwować swoje postępy, analizować wyniki, porównywać osiągi. Istnieje również bardzo popularna aplikacja na smartfony Endomondo, która także świetnie się sprawuje i zawiera bardzo podobny wachlarz parametrów co Tomtom Nike+. Zosia biegając, zawsze ma przy sobie telefon komórkowy, klucze w dłoni (to jej talizman) oraz pas na biodro (nie lubi bowiem opasek na rękę). Muzyki słucha jedynie na zawodach ze słuchawką w jednym uchu (aby mieć kontrolę nad otoczeniem). Sama układa sobie playlistę, tak aby dopasować ją do nieco wolniejszego biegu na początku i szybszego w miarę pokonywania kolejnych kilometrów. 
Bardzo uważnie komponuje strój treningowy. – I tu wychodzi to moje kobiece bieganie. Uwielbiam ciuchy biegowe! – śmieje się Zosia. Dlatego nigdy nie połączy czerwonych butów i niebieskiego stroju, bo nie przepada za połączeniem tych dwóch kolorów. W jej ogromnej kolekcji znajdują się zarówno markowe ubrania (Newline, Nike, Puma i inne…), jak i te mniej znane. Dla Zosi legginsy muszą być obcisłe, wygodne, najlepiej z lycry (opór wiatru jest lepszy), bluza z kapturem (bo lubi, gdy nie wieje z żadnej strony) i dla niej niezbędne – skarpety kompresyjne, które wspomagają krążenie. Ale to wszystko jest kwestią dość indywidualną, niech każdy dobierze odpowiedni strój dla siebie. Do tego stanik sportowy i można biec!

Kobiety Biegają 

Angelika Drygas: Jakie są kobiety, które biegają?

Zosia Wawrzyniak: Spokojniejsze, szczęśliwsze, dowartościowane. Mają swoją pasję i czas dedykowany tylko sobie, co ma szczególne znaczenie w przypadku matek, które mają problem ze znalezieniem chwili dla siebie. Ja dzięki bieganiu czuję się zrelaksowana, pewniejsza siebie, mam lepsze ciało i zdrowszą skórę. To czysty eliksir młodości – mój wiek metaboliczny to 13 lat! 

A.D.: Jakie były początki bloga?

Z.W.: Blog założyła Magda Ratajczak w 2011 roku, jako projekt na studiach. Wtedy jeszcze nie było tylu biegowych fanpage’y na Facebooku co teraz, ani tylu blogów biegowych. Gdy zalajkowałam „Kobiety Biegają” od razu zostałam aktywną fanką, niemal każdy post komentowałam, bo odpowiadało mi to, co Magda robiła. W końcu spotkałyśmy się, oczywiście na wspólnym biegu i spędziłyśmy ze sobą 15 km. Rozmawiając same nie wiedziałyśmy, kiedy ten dystans minął. Kiedy byłam przed drugim maratonem w Barcelonie Magda zaproponowała mi napisanie gościnnej relacji. Byłam mile zaskoczona tym, że spotkała się z tak dużym zainteresowaniem. W maju 2012 roku Magda oficjalnie zaprosiła mnie do współpracy. Przez te 3 lata sporo się zmieniło. Widzimy po ilości organizowanych biegów, liczbie osób biorących w nich udział i błyskawicznym zapełnianiu limitów na zawody, jak wiele ludzi biega regularnie, w tym coraz więcej kobiet! 

A.D.: Dlaczego kobiety?

Z.W.: Stawiamy kobiety w centrum uwagi, bo to właśnie im trudniej zacząć, mają większe opory, potrzebują wsparcia. Na naszych cotygodniowych spotkaniach biegowych z dziewczynami nie ma krępacji i liczenia tempa, dodajemy sobie otuchy, bo to jest chwila tylko dla nas. Intymne pogawędki, merytoryczne porady i prywatne zdjęcia dziewczyny mogą umieszczać także na facebookowej grupie zamkniętej, która stanowi przedłużenie fanpage’a i bloga. 

Pakiet startowy fot.: archiwum

kobietybiegają.pl 

W 2012 roku blog Magdy i Zosi zdobył nagrodę bloga roku w kategorii „Pasje i zainteresowania”. Nic dziwnego, każdy wpis poprzedzony jest wnikliwą analizą tematu, opatrzony dobrze wykonanymi zdjęciami w ciekawych ujęciach. Dziewczyny piszą nie tylko o bieganiu, ale także o stylu życia, jaki wiąże się z uprawianiem tego sportu. Stąd bukiet artykułów traktujących o zdrowym odżywianiu, sportowych gadżetach i ubraniach, relacje z maratonów i bardziej osobiste wpisy, jak te dotyczące macierzyństwa i powrotu do biegania po ciąży i połogu, co związane jest z osobistym doświadczeniem Magdy. Dziewczyny wciąż się rozwijają, czego dowodem jest na przykład firmowa koszulka, którą można zamówić przez e-sklep. Różowy t-shirt bardzo szybko stał się znakiem rozpoznawczym, „super kodem”, po którym biegaczki się identyfikują. Zosię cieszy to, że coś co tworzy idzie w świat, to taka dodatkowa motywacja. Z początkowo małego projektu studenckiego zrodził się projekt jej życia. A co Ciebie najbardziej inspiruje do działania, pytam na zakończenie? – Ta ogromna satysfakcja, że ja innych motywuję do biegania i do przełamywania słabości. To z kolei motywuje mnie. Kiedy wrzucam nowy post i widzę interakcje naszych czytelniczek i czytelników, kiedy tworzą się pod nim długie dyskusje, to czuję, że warto robić to, co z Magdą robimy.

Zobacz także

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-12024

Inspiracje są wszędzie. Wystarczy czasami przymrużyć oczy…

Jagoda Matuła-Krawczyk z Matuszka Tattoo opowiada o swojej pasji i kolorach, które w jej pracach są szczególnie ważne!

Ludzie / #Artykuł

classic-jpg-11984

„Po pierwsze powoli” – na zajęciach metodą Feldenkraisa

Czym jest technika Feldenkraisa? Jak może pomoc w odzyskaniu równowagi?

Ludzie / #Wywiad

classic-jpg-11839

Konique – marka dla koniarzy

Konique to młoda polska marka produkująca unikalne produkty dla koniarzy! To magiczne produkty rzemieślnicze dla miłośników zwierząt.